Znaleźć koalę vol.2, czyli jedziemy do Healsville

on

Ponieważ wczorajsza podróż przez Great Ocean Road zakończyła się połowicznym sukcesem w znalezieniu koali, dziś postanowiliśmy wybrać się do Healsville Sanctuary, rezerwatu, w którym można zobaczyć wszystkie najbardziej charakterystyczne okazy australijskiej fauny. Wiemy, że to nie to samo co dziki koala na eukaliptusie przy drodze czy w lesie, ale przynajmniej zobaczymy czego szukać w przyszłości.

  Ponieważ okolice Melbourne są bardzo dobrze skomunikowane, za pomocą miejskiej kolejki, łatwo, szybko i niewielkim kosztem można dostać się nawet w najdalsze zakątki aglomeracji. Po przyjeździe do Lilydale okazuje się, że na autobus do Healsville musimy czekać jeszcze godzinę. Postanawiamy więc udać się na kawę. Po godzinie ruszyliśmy na przystanek i zobaczyliśmy nasz autobus na przystanku, gotowy do odjazdu. Szybko wskoczyliśmy do niego i ruszyliśmy. Udało nam się, szybki kierowca ruszył 2 minuty wcześniej. W pewnym momencie usłyszeliśmy jak jadący z nami pasażerowie pytają kierowcę czy jedzie do rezerwatu. I tu peszek. Autobus, którym jedziemy udaje się w przeciwną stronę. Znaleźliśmy się na dobrym przystanku tylko 2 minuty za wcześnie… Kiedy następny autobus do Healsville? Za godzinę… Razem z 3 pozostałymi grupami pasażerów wysiedliśmy na następnym, ostatnim na tej trasie, przystanku by poczekać kolejną godzinę na następny autobus. Przezornie postanowiliśmy jednak upewnić się u kierowcy, że nie jedzie teraz prosto do Healsville.

-Przepraszam, gdzie Pan teraz jedzie?

-Teraz? Na lunch. – odpowiedział rozbawiony – Będę jechał do Healsville za godzinę.

Kolejna godzina minęła całkiem szybko i w końcu ruszyliśmy w dobrą stronę. Może po 4 godzinach podróży w końcu dotrzemy do celu. Przez całą drogę podziwialiśmy widoki za oknem. Trasa przebiegała przez Dolinę Yarra, która słynie winnic i winiarni. Coldstream, Yering, Yarra Glen, każda z tych miejscowości to głównie piękne rozległe winnice. Mimo, że jest zima i winorośla nie są zazielenione i tak widoki robią na nas wrażenie. Potrafimy sobie wyobrazić jak pięknie jest tu wiosną i latem. Większość lokalnych winiarni można zwiedzać grupowo lub indywidualnie, niektóre prowadzą nawet darmową degustację. Jedynym problemem jest dojazd, bo komunikacją miejską podjedziemy tylko pod największe z nich, do mniejszych najłatwiej dostać się samochodem, ale wtedy ktoś musiałby zapomnieć o degustacji 😉 My obeszliśmy się smakiem, bo nie był to nasz cel na dziś. Parę minut później dotarliśmy do Healsville Sanctuary. Nareszcie misję „zobaczyć koalę” możemy uznać za zakończoną sukcesem. Małe słodkie misie koala wspinały się ospale po drzewach, żeby skubnąć trochę eukaliptusów.

DSC_9972
Nareszcie! Koala 🙂

W międzyczasie zasypiały przyczepione do pnia drzewa. W rezerwacie widzieliśmy też strusie, kolczatki, dziobaki, kangury, wallaby i wombaty. Można było też karmić ptaki i potrzymać je na ręce. Trochę się bałam, bo papuga patrzyła na mnie spode łba, ale na koniec nawet trochę do mnie pogadała 😊

IMG_6388
Młody kangurek

 

Wisienką na torcie był pokaz australijskich ptaków, głównie papug, które prezentowały swoje liczne talenty. Cieszy nas, że zobaczyliśmy te wszystkie zwierzaki na żywo, może teraz będzie je łatwiej znaleźć gdzieś na dziko.

IMG_6411
Dzieci głaszczące wallaby

  Udajemy się na ostatni autobus jadący z rezerwatu. Tu bez zaskoczenia, znowu ten sam kierowca. Wysiadamy w centrum Healsville, bo w końcu tak miły dzień trzeba jakoś uczcić 😉 Kirsty, u której wynajmujemy pokój, poleciła nam odwiedzić destylarnie ginu Four Pillars. Nie pijamy ginu, ale warto spróbować. Destylarnia jest nieduża, przez przeszklenia w barze widać kolumny destylacyjne i część produkcyjną. Rzutem na taśmę udaje nam się załapać na ostatnią w tym dniu degustację. Wygląda na to, że jest to znane miejsce, oprócz nas w degustacji uczestniczyły pary z Niemiec, Meksyku i Ameryki. Nie sądziliśmy, że będziemy wyczuwać jakąkolwiek różnicę smaku w degustowanych ginach, ale ku naszemu zaskoczeniu, różnice były bardzo wyczuwalne.

IMG_6439
Destylarnia i wachlarz aromatów 😉

Dzięki Eltonowi, dzielącemu się z nami swoja rozległą wiedzą, poczuliśmy się jak prawdziwi znawcy ginu. Do tego przez całą degustację prawie płakaliśmy ze śmiechu. Zdecydowanie Four Pillars w Healsville to miejsce, które trzeba odwiedzić będąc w okolicy. Było nam tam tak dobrze, że zostaliśmy na jeszcze jednego drinka i prawie spóźniliśmy się na ostatni autobus do Melbourne 😊

IMG_6428
Zdrówko!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *