Rajskie plaże Oahu

on

  Trzy dni spędzone w Honolulu zdecydowanie wystarczyły, żeby zwiedzić miasto i wypocząć na lokalnych plażach. Postanowiliśmy na resztę naszego pobytu wypożyczyć auto i zwiedzić pozostałą część wyspy. Oahu nie jest wielką wyspą, do najdalszego zakątka da się dojechać z Honolulu w 1,5 godziny, dlatego nie musieliśmy nocować w innych częściach wyspy. Honolulu było naszą bazą wypadową.

  Zainspirowani tym co widzieliśmy na Waikiki, postanowiliśmy kupić sobie deskę do zabawy na falach. Poszukiwania budżetowej wersji zaczęliśmy na przedmieściach. Honolulu to jednak pokręcone miasto i tam gdzie wydawałoby się najdrożej – w sklepach z pamiątkami przy samej plaży – było prawie najtaniej. Nawet zakupy spożywcze opłacało się robić w centrum. My zdecydowaliśmy się na najbardziej budżetową wersję – dmuchaną deskę z Ross’a (odpowiednika TK Max’a) dla dzieci od 8 roku życia, ale wyglądała na sporą 😜 Do tego  jeszcze maski i rurki do nurkowania. Tak przygotowani mogliśmy wyruszyć na podbój hawajskich plaż.

 Na pierwszą wycieczkę wybraliśmy się do Hanauma Bay. To zatoka oddalona od Honolulu jakieś 30 minut jazdy. Można tam nurkować na rafie, obserwować najróżniejsze i najbardziej kolorowe hawajskie rybki.

Rafa nad Hanauma Bay

  Parking przy Hanauma Bay ma ograniczoną ilość miejsc, może się zdarzyć, że koło południa nie będzie już miejsc, a wizytę trzeba będzie przełożyć na inny dzień. My jak zwykle mieliśmy szczęście i bez problemu udało nam się zaparkować. Przed zejściem na plażę wszyscy, którzy po raz pierwszy wybierali się na snorkeling w tym miejscu, musieli obejrzeć 15 minutowy film informacyjno-edukacyjny o rafie. Można było dowiedzieć się co możemy zobaczyć w wodzie, ale najważniejsze było to jak postępować, żeby nie niszczyć rafy. Niestety, rafa jest bardzo wrażliwym tworem i bardzo łatwo ulega zniszczeniu. Jedno muśnięcie może odbudowywać się nawet 10 lat. Z tego powodu jeden dzień w tygodniu (wtorek) Hanauma Bay jest niedostępna dla turystów w celu regeneracji. Było to moje pierwsze spotkanie z nurkowaniem i chyba trudno o lepsze do tego miejsce. Ciepła, spokojna woda, niesamowicie kolorowe ryby, jaskrawo barwne koralowce. Było ich niestety niedużo, ale jak już były to w neonowych kolorach. Niesamowite. Nie wiem czy mała ilość kolorowych koralowców wynikała ze zniszczeń powodowanych przez turystów, czy jest to naturalne. Jedynym minusem była płytka woda, musieliśmy bardzo uważać, żeby nie dotknąć rafy. Wszystko było na wyciągnięcie ręki, ale przy tym było to też stresujące. Wrażenia niezapomniane, szkoda, że nie mieliśmy podwodnego aparatu.

Widok z plaży przy Hanauma Bay

  Kolejnego dnia wybraliśmy się na północne wybrzeże słynące z ogromnych kilkunastometrowy fal. Pierwszym przystankiem w drodze na północny-zachód wyspy była plantacja kawy, na którą natknęliśmy się po drodze. Pyszna kawa, piękne słońce, czy można zacząć dzień lepiej? 

Zdrówko

  Niecałe 40 minut później byliśmy już na wybrzeżu, kolejny postój – Laniakea Beach. Żółwiowa plaża. Miało to być miejsce, w którym najczęściej można spotkać zielone żółwie morskie. Nie sądziliśmy, że uda nam się popływać z żółwiami, ale warto spróbować. Na wejściu powitał nas wylegujący się na brzegu wielki żółw. Był tak duży, że na początku myślałam, że to jakaś atrapa 😀 

Żółwik surfer

  W promieniu 1m otoczony był taśmą informującą, żeby nie zbliżać się do żółwi za blisko. Weszliśmy szybko do wody w nadziei na wodne spotkanie z żółwikami. Po kilku minutach zwątpiliśmy.

Myślisz, że ten żółw długo tu leży? Może one tak na kilka dni wychodzą się wylegiwać. No bo kto by go tu teraz tą taśmą zabezpieczał? – zapytałam, wątpiąc w spotkanie kolejnego żółwia.

Możliwe, raczej nie pływają tu przy brzegu.

  Miłą pogawędkę przerwały nam radosne krzyki z brzegu. No proszę, my tu gadu gadu, a właśnie koło naszych nóg przepłynął kolejny żółwik. Co ciekawe wylądował na plaży dokładnie w tym samym miejscu co poprzednik. Szybko okazało się, że jest ich więcej. Przypływały po kolei, dokując się  w tym samym miejscu, niektóre po zobaczeniu tłumu turystów odpuszczały, „pieprze taki plażing”. Niestety nie wszyscy respektowali zalecenie nie zbliżania się do żółwi. Pani z towarzystwa ochrony, która pilnowała porządku na plaży musiała się czasem nieźle nakrzyczeć. Ciężkie życie ma z nami ta natura…

Selfik z żółwikiem musi być 😉

  Ostatnim przystaniem podczas zwiedzania miała być plaża przy Waimea Bay, jedna z najbardziej popularnych plaż północnego wybrzeża. I rzeczywiście, okazała się tak popularna, że nie było gdzie zaparkować i musieliśmy szukać bardziej ustronnego miejsca. Udało nam się zatrzymać na plaży Sunset Beach, kawałek dalej, skąd widać było słynące z kilkunastometrowych fal Banzai Pipeline. Fale były imponujące i zamykały się w tunele, ale idealne warunki dla wprawionych surferów występują tu w zimie. W lecie fale dochodziły do kilku metrów. Jedynie 😉 

Spokojne wody przy Sunset Beach

  Bezpośrednio przy naszej plaży fale były już nieduże i momentami było bardzo spokojnie. Nie tego spodziewaliśmy się po północnym wybrzeżu, chcieliśmy w końcu poszaleć na naszej dmuchanej desce 😂 Chwila smażingu, piękny zachód słońca i gdyby nie wszechobecne tłumy można by powiedzieć, że było idealnie. 

W końcu to Sunset Beach 🌅

  Ostatniego dnia wybraliśmy na zwiedzanie wschodniego wybrzeża. Mijając Hanauma Bay zauważyliśmy, że parking był już pełny i nie przyjmowali więcej turystów. Ufff, dwa dni temu mieliśmy dużo szczęścia. Kilka kilometrów dalej zatrzymaliśmy się przy plaży Sandy Beach. 

Zatrzymajmy się tu – zarządziłam. – Czytałam o tej plaży w przewodniku, nie pamiętam co dokładnie, ale chyba jest fajna. 

Fale wyglądały potężnie, w wodzie na bodyboardach i deskach surfingowych szalała spora grupka. Im bliżej podchodziliśmy tym bardziej byłam przerażona. Plaża piękna i szeroka, ale fale za duże jak dla mnie. Łukasz bierze nasz dmuchany desko-ponton i rusza w stronę wody. Po drodze zagaduje do niego mężczyzna stojący przy brzegu.

Pierwszy raz tutaj? – zagadał nieznajomy.

Tak.

Jak masz jakąś rodzine to lepiej tam nie wchodź, jest bardzo niebezpiecznie. Ja złamałem sobie niedawno obojczyk.

Czyli jednak odwrót

  Jeszcze chwila pogawędki, kilka wskazówek gdzie znaleźć idealną plażę do zabawy na naszej desce i mój pontonowy samobójca był gotowy do daleszej drogi 😂 Sprawdzam w przewodniku: „Ocean jest tu jak wściekła bestia, to jedna z najbardziej niebezpiecznych plaż na Oahu”… wiedziałam, że coś o niej czytałam… 😂

  Za namową Łukaszkowego anioła stróża pojechaliśmy na plaże Bellows Beach. Była to mniej znana plaża, uczęszczana bardziej przez lokalsów niż turystów. Przy okazji Łukasz dowiedział się, że jest to też ulubiona plaża Barracka Obamy, kiedy przebywa na Oahu. Rzeczywiście było tam bardzo ładnie, szeroka plaża, miękki piasek, spokój. Fale były całkiem spore, ale już nie tak niebezpieczne jak na Sandy Beach. Przy tym woda dość daleko od brzegu była nadal płytka, niecałe 1,5m głębokości, co dodatkowo zwiększało frajdę z zabawy. Nawet udało nam się poślizgać na falach! 

​[wpvideo 39RijQVt]​

  Ostatnią plażą, którą chcieliśmy zobaczyć była plaża Lanikai, która według wielu przejrzanych przeze mnie blogowych rankingów znajdowała się na pierwszym miejscu pośród plaż Oahu. Niestety po raz kolejny blogowe rankingi trochę nas rozczarowały. Piasek był czysty i miękki, woda dość płytka i spokojna, ale sama plaża była dość wąska i trudno było znaleźć dla siebie ustronne miejsce. Do tego młodzież szkolna miała tam zajęcia kajakowe i polowe plaży zajmowały ich kajaki. Było tam przyjemnie, ale nie powiedziałabym, że była to najlepsza plaża na Oahu.

Trening kajakowy

  Niestety nasz rajski tydzień na Hawajach dobiegł końca. Po zimnym miesiącu spędzonym w podróży, bardzo przydał nam się tydzień smażenia w tak pięknym miejscu jak Oahu. Jeśli to najbrzydsza wyspa Hawajów, to na pewno jeszcze tam wrócimy 😍

One Comment Add yours

  1. Magda pisze:

    Jak cudownie! Hawaje to niezmiennie marzenie od wczesnych lat dziecięcych (choć nie wiem, czy już tego tu nie pisałam). Czekam na relację z Oz 😀 😀 😀 Tak oglądam Wasz insta i mamy bardzo podobne zdjęcia z tamtych rejonów. 🙂 Trzymajcie się ciepło, pozdrowienia!
    Ps. Co do Rockstara, to to był ryzykowny, ale myślę, że komplement 😛

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *