Brisbane – czy możesz nas jeszcze zaskoczyć?

on

  Brisbane to trzecie co do wielkości miasto Australii, liczy ponad 2 mln mieszkańców. To stolica stanu Queensland. Znajduje się na wschodnim wybrzeżu, około 700 km na północ od Sydney. Mimo wielkości i dobrej lokalizacji, jest zwykle omijane przez turystów lub traktowane jako przystanek w drodze na Gold Coast lub Sunshine Coast – dwa najbardziej wakacyjne rejony w okolicy. Czego możemy się tu spodziewać? Każdy przystanek w Australii zachwyca nas coraz bardziej. Czy tu będzie podobnie? Już na pierwszy rzut oka widać, że władze miasta robią dużo, żeby zainteresować sobą turystów i jak najbardziej uatrakcyjnić wizytę.

  Podróż do Brisbane minęła nam szybko i w komfortowych warunkach. Z Gold Coast mieliśmy bezpośrednie połączenie kolejką podmiejską, w której mogliśmy korzystać z karty komunikacji miejskiej, a przejazd 70km zajął trochę ponad godzinę i kosztował nas 8 AU$, czyli niecałe 24 zł. Całkiem przyzwoicie.

  Już na pierwszy rzut oka widać, że Brisbane to miasto młode, studenckie. Znajdują się tu duże uczelnie, głównie techniczne, Prowadzą wymiany z wieloma krajami na świecie, dlatego można tu spotkać studentów z całego globu. Miasto nie jest ulokowane nad samym morzem, jest natomiast przedzielone przez rzekę, którą miasto bardzo sprytnie wykorzystało. Wzdłuż południowego brzegu poprowadzona jest promenada Southbank, przy której znajduje się mnóstwo atrakcji, m.in. miejska plaża (które w okresie zimowym była modernizowana), plac zabaw i mały basen dla dzieci, restauracje, a nawet nepalska pagoda i las bambusowy, gdyby kogoś znudziło australijskie miejskie życie.

IMG_7177
Kwiecisty kącik na Southbank

Jest też kilka miejsc do grillowania i piknikowania. Nawet rzeka jest maksymalnie wykorzystana, bo kursują po niej katamarany komunikacji miejskiej tzw. CityCat, którymi w szybki sposób można dostać się na drugi koniec miasta, omijając korki. Również tam można korzystać z karty miejskiej. Dodatkowo dla turystów kursuje darmowy stateczek tzw. CityHopper, pływa trochę wolniej i tylko na wybrane, najbardziej turystyczne przystanie. Cała podróż CityHopperem trwa około 30 minut i jest dobrą alternatywą dla przemierzania miasta na piechotę, a widoki bezcenne 😉

IMG_6785
Wieczorny rejsik CityHopperem

  Dotarliśmy do miasta wcześniej niż planowaliśmy, a w pokoju mogliśmy się zameldować dopiero koło 14, więc mieliśmy chwilę, żeby zobaczyć kawałek miasta. Było gorąco, do tego słońce mocno przygrzewało, a plecaki znów dawały w kość. Postanowiliśmy się rozdzielić, Łukasz został z plecakami, a ja ruszyłam na poszukiwania informacji turystycznej i mapy bez której nie potrafię się obejść 😉 Po przejściu kilku metrów zobaczyłam tłum ludzi i dziesiątki straganów, okazało się, że w mieście odbywa się festiwal lokalnego jedzenia i wina! Brzmi wspaniale. Postanowiliśmy jak najszybciej zameldować się w pokoju i wrócić tu ponownie. Greg, nasz gospodarz, wyluzowany jak wszyscy Australijczycy, bez problemu zgodził się, żebyśmy zameldowali się wcześniej. Zostawiliśmy plecaki i popędziliśmy na Southbank. Na straganach można było spróbować pysznego jedzenia z lokalnych foodtrucków, kupić lub spróbować za darmo lokalne sery, owoce, przetwory. W specjalnie wydzielonej części można była wziąć udział w testowaniu wina z winiarni z całego Queensland.

IMG_6708
Testujemy wina! Zdrówko!

Wystarczyło jedynie kupić plastikowy kieliszek za 4 AU$ i testować do woli. Kawałek dalej, na River Quay, w kolejnej wydzielonej części odbywały się koncerty i można było spróbować dań z 5 najlepszych restauracji na Southbank za maksymalnie 8 AU$, w Australii to prawie jak za darmo 😉 Ostatnią atrakcją festiwalu były pokazy gotowania najlepszych australijskich kucharzy, m.in jurorów MasterChef’a. Niestety był to już ostatni dzień festiwalu i kończył się o 17, więc nie daliśmy rady skorzystać ze wszystkich atrakcji, ale już na „dzień dobry” Brisbane bardzo pozytywnie nas zaskoczyło.

IMG_7161
Prawie idealnie gdyby nie krzesła…

Następnego dnia wybraliśmy się na zwiedzanie okolicznych parków, których w Brisbane nie brakuje. W samym centrum możemy wybrać się do ogrodu botanicznego. Przy wejściu znajduje się budka informacyjna, można wziąć mapę parku, ulotkę informacyjną o występujących w parku okazach ptaków i mniejszych zwierząt. Kilka razy w ciągu dnia odbywają się darmowe wycieczki z przewodnikiem. Pan w punkcie informacji był bardzo sympatyczny i z ogromnym zaangażowaniem i pasją opowiadał nam co warto zobaczyć i którędy najlepiej pójść. Nie wiem jak oni to robią, ale nie spotkaliśmy jeszcze w Australii osoby znudzonej swoją pracą. Za namową starszego pana udaliśmy się na zwiedzanie ogrodu, które zwieńczyliśmy smacznym cappuccino.

IMG_6771
Towarzysz porannej kawy w ogrodzie botanicznym

Drugim parkiem wartym odwiedzenia jest Roma Park. Podobał nam się nawet bardziej niż ogród botaniczny w centrum. Był bardzo kolorowy, zadbany. Znajdował się tam amfiteatr, w którym pewnie w weekendy odbywają się koncerty. Jest też duże miejsce do grillowania i piknikowania. Gazowe grille w centrum miasta to super rozwiązanie, każdy może zrobić grilla, nawet jak mieszka w bloku. I co najważniejsze – było tam bardzo czysto, ludzie dbali o to, żeby zostawić po sobie porządek. Niesłychane 😉

IMG_6802
Kolorowy Roma Park

Kolejnym ciekawym miejscem, które warto odwiedzić w Brisbane jest The Cube w Queensland University of Technology. Jest to wielka sala z 4 ogromnymi interaktywnymi ekranami. Codziennie odbywają się na nich inne animacje np. chemia – budowanie rakiet i tworzenie fajerwerków, jak wygląda grawitacja na różnych planetach itp. Łukasz tak się wkręcił, że przez chwile myślał o tym, żeby znowu zostać studentem 😉

IMG_6779
Sukces! Rakieta odleciała 😀

Samo centrum miasta nie zachwyca architekturą, nie ma tutaj wielu pięknych wiktoriańskich budynków jak w Sydney czy Melbourne. Jest trochę architektury nowoczesnej, trochę wiktoriańskiej, a nawet trochę bliżej nieokreślonej… Ciekawy był dla nas ratusz, który na pierwszy rzut oka nasuwał skojarzenia z architekturą starożytnej Grecji, z licznymi kolumnami i rzeźbionymi lwami przy wejściu. Ciekawa koncepcja jak na budowlę z lat 30. ubiegłego wieku.

IMG_6748
Ratusz w nietypowym stylu…

W samym centrum jest za to dużo sklepów, barów i restauracji, które jednak wieczorami pustoszeją. W poszukiwaniu ciekawych dzielnic tętniących życiem postanowiliśmy wybrać się do dzielnicy West End. Był już wieczór, około 20. Z informacyjnej ulotki o Brisbane wyczytałam, że jest tam wiele restauracji i pubów. Niestety chyba się spóźniliśmy, dzielnica była dość opustoszała i mówiąc wprost – nieciekawa. Próbując znaleźć jakiekolwiek miejsce, w którym moglibyśmy usiąść i napić się herbaty weszliśmy przez bramę w ciemne podwórko na końcu którego, według tablic informacyjnych, znajduje się piękny nowy obiekt z restauracjami, kawiarniami i ogródkami. Przez bramę za nami wjechał samochód. Para po wyjściu z samochodu zamknęła bramę, którą weszliśmy. Poczuliśmy się trochę osaczeni, ale szliśmy dalej. Na końcu ciemnej alejki zobaczyliśmy kilka przyjemnych, zamkniętych przed kilkoma minutami knajpek. Rozglądamy się niepewnie, z każdej strony widzimy pozamykane bramy. Jeśli jedyna furtka, którą widzimy jest zamknięta to chyba utknęliśmy tu na zawsze… Na nasze szczęście udało się wydostać, ale postanowiliśmy jednak nie szukać życia nocnego w Brisbane tylko grzecznie udać się do domu. Następnego dnia po lepszym rozeznaniu tematu wybraliśmy się do dzielnicy Fortitude Valley, prawdziwie tętniącej życiem ulicy. To tam zlokalizowane są najlepsze puby w mieście. Jest tam nawet kino na dachu jednego z budynków, co ciekawe można wykupić opcję biletu SPA i spędzić wieczór w jacuzzi popijając wino, jak na australijskie warunki nie było to wcale ekstremalnie drogie. My jak zwykle nie trafiliśmy w porę i dotarliśmy tam koło 17, czyli zdecydowanie za wcześnie. Co najgorsze, dzielnica jest o tej porze zupełnie opustoszała, nawet restauracje są jeszcze nieczynne… Znowu odchodzimy z kwitkiem, wyobrażając sobie jak wygląda tu nocna zabawa.

IMG_6822
Panorama Brisbane – widok z Mt. Coot-tha

Ostatnim miejscem, do którego wybraliśmy się w Brisbane była góra Coot-tha. Oddalona o kilka kilometrów na południowy zachód od centrum niewysoka góra jest idealnym punktem widokowym na miasto. Na szczyt można wjechać samochodem, autobusem lub, jak kto woli, wejść pieszo. Na górze znajdują się kawiarnia i restauracja, można spędzić miłe przedpołudnie przy kawie i ciastku z pięknym widokiem. U podnóża Mt. Coot-tha znajduje się drugi ogród botaniczny. W Brisbane panuje klimat subtropikalny, z intensywnymi opadami w okresie letnim. Znajdujący się w centrum ogród botaniczny ulokowany jest blisko rzeki, w ubiegłym wieku wielokrotnie był zalewany podczas powodzi, a misterna praca i sadzonki szły na marne. Dlatego na początku lat 70. władze Brisbane poszły po rozum do głowy i postanowiono utworzyć drugi ogród botaniczny, w znacznie bardziej sprzyjających warunkach. Zdecydowanie warto się tam wybrać. Podobnie jak w centrum i tutaj odbywają się darmowe wycieczki z przewodnikiem a nawet darmowy przejazd kolejką.

IMG_6830
Relaks w ogrodzie botanicznym u stóp Mt. Coot-tha

Ogród jest dość spory, można tu zwiedzić ogród japoński, kolekcję Bonsai, ogród sukulentów, staw, ogród bambusowy i subtropikalny, a nawet szklarnię z roślinami tropikalnymi. Do tego wszystkiego place zabaw dla dzieci i jak zwykle miejsce do grillowania. Do tego cisza i spokój, bo miejsce oddalone jest od centrum około 7 kilometrów. Przy ogrodzie znajduje się też planetarium. Dla każdego coś miłego 🙂

IMG_6847
Niewielka szklarnia z roślinami tropikalnymi

Brisbane nie zasługuje na miano brzydszego brata Sydney czy Melbourne. Widać, że bardzo się rozwija i próbuje dorównać, a przynajmniej stać się alternatywą dla dwóch największych miast Australii. Jest to zdecydowanie spokojniejsze miast, nie tak bardzo zaludnione, ale dużo się buduje i dużo się dzieje. Warto zatrzymać się tam, choćby na parę dni i na chwilę zwolnić tempo.

 

P.S. Mówi się, że a Australii wszystko chce Cię zabić – krokodyle, rekiny, węże, meduzy. A w Brisbane mają nawet atakujące wściekłe ptaki! 😀 To nie żart, byliśmy świadkami jak ptak dziabnął faceta w oko…

IMG_7157
Uwaga na wściekłe ptaki!! 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *