Płyniemy na wieloryby!

on

  Ostatni dzień na Gold Coast. Sezon na wieloryby w pełni. Między majem a listopadem migrują one z zimnych wód Antarktydy na północ, w stronę wschodniego wybrzeża Australii. To tutaj w cieplejszych wodach zatrzymują się by rodzić i przystosowywać swoje młode do życia w chłodniejszych wodach. Lokalną atrakcją jest też wypatrywanie całkowicie białego wieloryba o imieniu Migaloo, który z uwagi na swój nietypowy wygląd, robi furorę kiedy pojawia się u wybrzeży Australii.

  Nie możemy wyjechać z jednego z najlepszych miejsc do obserwacji wielorybów, odpuszczając taką przygodę. Oferta firm jest bardzo bogata. Niektóre chwilą się nawet, że na ich wycieczkach każdego roku udaje się zobaczyć Migaloo 😉 Wśród ofert ażdy znajdzie rozwiązanie dla siebie. Można płynąć większym statkiem (i co za tym idzie w dużej grupie) lub kameralnie i spokojniej w cztero- czy sześcioosobowych łódkach. Wiąże się to również z ceną, dlatego zdecydowaliśmy się na bardziej komercyjną wycieczkę.

DSC_0185.JPG
Przy wielkich hotelach i apartamentowcach domy wyglądają na małe 🙂

  Wypływaliśmy z przystani w Surfers Paradise, żeby dostać się na pełne morze musieliśmy przepłynąć kanałem, przy którym znajdowały się najpiękniejsze i najdroższe domy na Gold Coast. Niektóre robiły ogromne wrażenie, przy każdym stała mniejsza lub większa łódź. Podobno najdroższa rezydencja została ostatnio sprzedana za 11,5 mln australijskich dolarów. Domy wyglądają nieźle, ale chyba nie chciałabym, żeby codziennie wycieczki przepływały kilka metrów przed moim tarasem i zaglądały przez okna 😉

DSC_0214
Łódka musi być… 😉

Pół godziny później wypłynęliśmy na otwarte wody. Na statku można było zakupić imbirowe tabletki na chorobę morską. Jak zasugerowano – mogą to być najlepiej w naszym życiu wydane 2 dolary 😉 Nie skusiliśmy się i na szczęście nic nam nie było, ale myślę, że część naszej wycieczki żałowała zaoszczędzonych pieniędzy…

DSC_0257
Towarzyskie delfinki

  Żeby zobaczyć wieloryby z bliska musieliśmy odpłynąć kilka kilometrów od brzegu. W drodze udało nam się wypatrzeć kilka gromadek skaczących delfinów. Kiedy odpłynęliśmy już na odpowiednią odległość zaczęło się wielkie wypatrywanie. Morze było tego dnia bardzo spokojne, praktycznie bez fal, co miało nam ułatwić sprawę. Co jakiś czas komuś udało się wypatrzyć wieloryba, ruszaliśmy wtedy w jego stronę, ale nie zawsze udało zdążyć na czas. Zwykle taki osobnik pokazywał nam jedynie kawałek swojego ogona wykonując głębokie zanurzenie i przepadał na kilkanaście minut w głębinach. Niestety wielorybki były tego dnia dość leniwe, niewiele się bawiły i niewiele skakały. Jeden bardzo ciekawski osobnik opłynął naszą łódkę dookoła, ale nie chciał się wynurzyć, zanurkował głęboko i tyle go widzieliśmy.

 ​

DSC_0289
Ciekawski wieloryb, może to biały Migaloo?? 

Na szczęście, po dwóch godzinach oczekiwania w napięciu, znalazł się bardziej żywotny osobnik, który trochę powywijał ogonkiem. Ogromne zwierzęta, nie chciałabym spotkać się z nimi oko w oko 😊 Na małej łódce pewnie też bym dygała, wystarczy, że się taki ogonem zamachnie i już wszyscy w wodzie 😛 Nawet nie myślę o kajaku z Byron Bay! Wycieczka minęła bardzo szybko, wieloryby nie chciały nam się zaprezentować w pełnej krasie, ale nawet te niewielkie fragmenty swojego wielkiego ciała, które nam pokazały robiły wrażenie. Było cudownie. Ja chcę jeszcze raz!!

img_6936
W końcu się któryś zaprezentował 🙂

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *