Montrealski Chill Out

on

  Pogoda kolejnego dnia nie należała do najpiękniejszych, a nam skończył się karnet na komunikację miejską. Próby dokupienia biletu 1-dniowego spełzły na niczym. Teoretycznie można kupić je w kioskach, sklepach spożywczych, a nawet drogeriach, ale w naszej okolicy nigdzie nie było.

-Nie wiem, może spróbujcie w hmmm… Depanneur. Oui, oui, troisieme street… 5 minut.- ekspedientka w drogerii ruchem ręki wskazała kierunek, w którym powinniśmy się udać w poszukiwaniu Depanneur.

Nie wiemy co to jest, ale pewnie znajdziemy jakiś neon. Na trzeciej przecznicy coś powinno być. Dochodzimy, rozglądamy się. Żadnego Depanneur nie widzimy… Może zapytamy na stacji benzynowej.

-My nie mamy biletów, ale 2 minuty stąd jest depanneur.

Tiaaa… poszliśmy we wskazaną stronę, tam zaczepiliśmy kolejnego przechodnia pytając o bilety. Tym razem nie mówił po angielsku.

-Depanneur?- rzuca szybko Łukasz

-Oui, corner.- coś jednak mówił po angielsku.

  No to idziemy na róg i wychodzi na to, że depanneur to sklep spożywczy, ale i tutaj biletów nie prowadzą. Najbliższa stacja metra z automatem biletowym to jakieś pół godziny pieszo, a my planowaliśmy wybrać się w tym dniu do ogrodu botanicznego, który był jednak w zupełnie innym kierunku. Wygląda na to, że naszym przeznaczeniem jest wypożyczenie rowerów. Gdyby nie brzydka pogoda pewnie zrobilibyśmy tak od początku. Podchodzimy do automatu, wypożyczamy dwa rowery, płacimy kartą, wszystko szybki i sprawnie. Maszyna drukuje nam bilet z kodem do odblokowania rowerów i życzy miłego dnia. Bierzemy karteczkę, oglądamy ze wszystkich stron, ładne obrazki, ale kodu nie widać… Pytamy faceta, który właśnie oddaje rower czy tak powinna wyglądać ta karteczka. Facet zdziwiony ogląda nasz wydruk i mówi, że nie wydrukował nam się kod. Hmmm… Wracamy do maszyny, przy której stoi już kolejna osoba, na szczęście spotkało ją to samo co nas. Czyli dzisiaj nie tylko my mamy pod górę. Dziewczyna coś tam nacisnęła w automacie i udało jej się znaleźć kod bez drukowania, wystarczyło go zapamiętać i można było odblokować rower. Super, przy małym wsparciu koleżanki w niedoli, nam też udało się odszukać nasz kod i ruszyliśmy w drogę. A już nam się tak to miasto podobało… 😉

Pędzimy naszymi rakietami

Ścieżki rowerowe są dobrze przygotowane, a kierowcy uważają na rowerzystów i traktują jak równoprawnych użytkowników dróg, dlatego przejażdżka, mimo chłodu, była bardzo przyjemna.

  Dotarliśmy do ogrodu botanicznego. Przeszliśmy najpierw przez cieplarnie, które były podzielone na różne strefy klimatyczne, od lasów deszczowych aż po obszary suche – od kawy i bananów po kaktusy.

Krzesło teściowej 😂

Później zwiedziliśmy insektarium (od pierwszego terrarium miałam wrażenie, że coś po mnie łazi).

Żuczek przy alejce prowadzącej do insektarium

Potem mogliśmy spokojnie przechadzać się po wielkim ogrodzie botanicznym i jego częściach tematycznych. Były ogrody japońskie, ogrody rododendronów, piękne stawy – po prostu pięknie i sielsko.

Drzewko Bonsai hodowane od 450 lat!!! 😬

Można było również podziwiać niezwykłe okazy drzewek bonsai, najstarsze jakie udało nam się znaleźć miało 450 lat!

Widać było, że przygotowania do sezonu idą pełną parą, na otwarcie szykowały się jeszcze dwa ogrody tematyczne – chiński i bliżej nieokreślony, ale już wyglądający bardzo widowiskowo, bo cały z zaplatanych drzew. Szkoda, że podczas naszej wizyty były jeszcze nieczynne, bo na pewno będą robić wrażenie.

W ogrodzie rododendronów

Niestety i tym razem zdjęcia, które znalazłam na blogach wprowadziły mnie w błąd. Po wpisaniu w grafiki google „ogród botaniczny Montreal” na pewno wyskoczą wam zdjęcia zielonych, krzaczastych „rzeźb”.  Nie zapoznałam się z informacjami na stronie ogrodu, więc szłam tam z przekonaniem, że rzeźby te są jego wizytówką. Dlatego wytrwale ich szukałam. (a Łukasz chcąc nie chcąc ze mną 🙂 – przypis Łukasza) Niestety okazało się, że jest to wystawa tematyczna sprzed kilku lat. Nie udało się jej zobaczyć, a ja utwierdziłam się po raz kolejny w przekonaniu, że należy dobrze weryfikować podawane na blogach informacje.

Znów lekko się rozczarowałam licząc na spektakularne zielone rzeźby, ale Łukasz obiektywnie stwierdził, że ogród był naprawdę piękny i wart odwiedzenia, (mimo tego że nie był mały – przypis Łukasza). Szczególnie jako chill out w słoneczny dzień.

Staw w ogrodzie botanicznym

  Żeby pożegnać się z Montrealem wybraliśmy się na kolację w okolice lubianych przez nas ogrodów Gamelin. Od stacji metra udaliśmy się deptakiem Sainte-Catherine, w poszukiwaniu restauracji. Szybko zrozumieliśmy co oznaczają kolorowe lampiony ciągnące się aż po horyzont w poprzek ulicy.

Tęczowe lampiony nad deptakiem St. Catherine

Trafiliśmy do „tęczowej” dzielnicy 😊 Trzeba przyznać, że była wystarczająco dobrze oznaczona, tak żeby żaden homofob nie trafił tam przypadkiem 😉

A może rowerek stacjonarny? 😂

Było kolorowo, a restauracje i puby były pełne, więc postanowiliśmy zatrzymać się w jednym na rybkę. Przy okazji trafiliśmy na oryginalny wieczór kawalerski, przyszły mąż wraz z kolegami przechadzał się deptakiem przebrany w różowy strój baletnicy. Napakowany, wytatuowany brodacz wyglądał w tym stroju naprawdę ciekawie. Po kolacji wróciliśmy do Jardin Gamelin, w którym tego wieczoru odbywały się zajęcia salsy. Nie skusiliśmy się, ale wyglądało to dobrze, bardzo dużo ludzi dołączyło, mieszkańcy Quebecu chyba rzeczywiście mają sporo luzu i dystansu do siebie. Szybko wypatrzyliśmy naszego faworyta, który zupełnie nie przejmował się tempem, krokami czy muzyką, ale zdecydowanie czuł się gwiazdą parkietu. Nawet na moment do zabawy dołączył przyszły mąż w przebraniu baletnicy 😉

Jak widać impreza się rozkręca 😜👍

Zabawa zapowiadała się super, ale niestety musieliśmy pożegnać się z Montrealem, spakować manatki, bo z samego rana ruszamy do Toronto. Żałujemy, że byliśmy tu tak krótko. Może nie jest to miasto, które można zwiedzać tygodniami, ale jest to miasto, w którym po prostu chce się być. Łukasz pyta czy francuski jest trudny… 😉

Nasze motto 😜

One Comment Add yours

  1. Manka pisze:

    WIYNCYJ!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *